Żeby pokazać dzisiejszy post postanowiłam "udać " się po pomoc w Google i znaleźć miejsce na mapie o jakim słów kilka. Miejsce do jakiego z powiedzmy, ruchliwego i głośnego Oslo w Norwegii, wyprowadziła się Rodzina Brodersen. Syri - stylistka zaś Fridreic właściciel kwiaciarni "Fabel Haven" w Oslo. Plan był prosty. Dom miał być przede wszystkim funkcjonalny i ponadczasowy. Nobody is perfect, stąd o pomoc prosili architekta Jana - Erika Stokkebokjaer`a . Chcieli spójną całość, proszę bardzo, wybrali te same płytki, we wszystkich pomieszczeniach od łazienki poprzez podłogi w korytarzu i w kuchni. We wszystkich pokojach są tzw. downlight czyli ściemniacze , dzięki czemu można ustawiać światła tak, aby tworzyły atmosferę nastroju. Ciemny panel modrzewia syberyjskiego wpisuje się w otoczenie. Jeśli chodzi o wystrój domu, wszystko ma swoją historię. Wiele mebli pochodzi od Babci Fryderyka zaś inne rzeczy są kupowane na targach staroci lub zwyczajnie odkupowane czy znalezione w środowisku naturalnym . Stolik widoczny w kuchni był kiedyś w szpitalu... Ich dewiza jest prosta " Musi być jakiś powód , dlaczego te rzeczy są w naszym domu . Czy są dlatego że są funkcjonalne czy też zwyczajnie , bo mają historię. Ta natomiast dla nas oznacza coś specjalnego". Puenta to słowa Syrii " Życie codzienne w Oslo charakteryzowało dużo pracy. Wstawałam wcześnie, niemal cały dzień w pracy. I stracone godziny dla pozorowania codzienności, dla jej wypełniania. Często myślę o tym, ile czasu spędziłam w kolejce lub po to, żeby prostu znaleźć parking . Tutaj mamy zarówno własny dok i parking i to jest właśnie Życie. W końcu mieszkam wolniej, wiem więcej i po prostu cieszę się
widokiem. Jak ? Siadam w łodzi i oddycham morskim powietrzem. Jest to dość magiczne. Tylko wdech i wydech ..."
Są
w świecie ludzie ( i ja do nich należę), którzy cenią swój czas. Też
tzw. wolny czas. Życie w mieście pochłania go maksymalnie dużo do np.
stania w kolejkach, tłoczenia się w korkach, przy bankomatach lub innych
codziennych sytuacjach. Życie nad brzegiem morza daje możliwość
wolniejszego czasu, mniejszego tempa i finalnie, zwolnienia w wyścigu z
dobą która wszędzie ma tylko, czy aż - 24 godziny. Bardzo lubię zarządzać własnym czasem i pracować szczęśliwie. Stąd
znalazłam analogię z norweską rodziną której przecież nie znam a łączę
się z nią w wielu płaszczyznach. A jak się Wam żyje w miejscach gdzie jesteście ?
zdjęcia: room 1.2.3.
Ha:) Przecudnie! Wprost idealnie:) I z filozofią życiową zgadzam się w 100% Osobiście wyprowadziłabym się na wieś zaraz, teraz... Ale ten mój laboratoryjny M. - nie bardzo:) Potrzebuje dużo sprzętu do pracy:) Żyjemy w spokojnej, zielonej dzielnicy, jest namiastka ogrodu.. Ale.. właśnie ... namiastka.. W tym domu wszystko zachwyca - przestrzeń, dodatki, światło.. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny na moim blogu:)
OdpowiedzUsuńDzień dobry :) Cieszę się że masz podobnie. Jedna pospiech życia bywa męczący i chociaż jest owo życie z pozoru wygodne to jednak uwiera ... Dusze :P Bark wolności czasu i ograniczenia powodują poczucie natłoku, napięcia... Nad morzem zaś, spokojniej choćby człek chciał nie przyśpieszy. rytm dnia i matka Natura tam wiodą prym. Mam zatem szczęście bowiem mój T. kocha właśnie taki klimaty stąd często podobnie jesteśmy. Miłego dnia :)
UsuńJak ja kocham takie miejsca....
OdpowiedzUsuńpozdrowienia kochane moje:):*
Witaj Aniu :) Serce rośnie gdy czytam Cie szczęśliwa i pogodną! Tak, to Twoje Klimaty zważywszy na miejsce gdzie bywasz :))) Miłego dzionka Kochana i dziękujemy za pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńnie dziwi mnie, że właściciele tego cudnego domu są w nim tak bardzo szczęśliwi. Miejsce, widoki i same wnętrze urzekająco piękne!!! Odnalazłabym się w nim w 100%, a że pochodzę znad morza to najszczęśliwsza bywam właśnie "nad wodą".
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorącą:)
Uwielbiam półpiętra.
OdpowiedzUsuń