Jeśli
ktoś mnie pyta o wymarzony dom, z miejsca podświadomość dopowiada mi
skojarzenia: domek , przytulny, z naturalnego drewna, z kominkiem,
więcej
okien niż ścian, pastelowe kolory , a co najważniejsze - z widokiem na
morze. I właśnie dziś wbrew pogodzie chcę Wam pokazać jeden z takich
nadmorskich domków w jakich swobodnie mogłabym ( nie pytałam Kariny o to
) każdego roku spędzać choć kilka tygodni. Ta wiejska hacjenda znajduje się w Maine. Odnowiony
przez architekta Sheila Narusawa, który perfekcyjnie zadbał o to
aby znajdujący się blisko wybrzeża ganek, woda w czasie przypływu
okrążała, a nie wylewała się właśnie tam "dochodząc" niemal pod drzwi domku... Osobiście zdjęcia widziałam
kilkukrotnie, rozrzucone w sieci i "wyławiane" przeze mnie pojedynczo.
Teraz mam pełnię jaką chciałam Wam pokazać :) ! Mam cały pakiet i mogę szczerze powiedzieć, że jest to jedno z moich ulubionych znalezisk czy może odkryć ! Moje marzenia rekompensuje za to domek na Bornholmie. Bajka nie trwa wiecznie, prawda :)
zdjęcia: desigmskool
marzenie!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne wnętrza, które są jak najbardziej zadomowione, widać, że toczy się w nich prawdziwe życie...szczęśliwe życie.
OdpowiedzUsuńKatarzyna
Do domku tak, ale nie nad morze..., bo teraz ziiimno i mgła. Na kijach miałam czapkę i rękawiczki :)
OdpowiedzUsuńWzdycham i wzdycham.
OdpowiedzUsuńGenialne !
OdpowiedzUsuń