Przed Nami dość długi pobyt nad brzegiem morza z krótkimi eskapadami na leżące nieopodal wyspy. Każdy taki pobyt przynosi całej naszej Rodzinie pogodę ducha, radość, nadzieję i bardzo dużo dobrej energii. Przynosi ukojenie, spokój i łagodność. Mamy nadzieję, że i Wam tego nie brakuje. Sama myśl, że ... "błękit nieba nade mną, lazur wody pode mną", napawa mnie rosnącą miłością do wszystkiego:) "Bez patosu", przywraca mój entuzjazm do poziomu równowagi Karina. Ilekroć uderzam w w wysokie C, Karina przechodzi obok i wyczuwa tę... aurę uniesienia! Dziwne rzeczy dzieją się na tym świecie:) W każdym razie, życie w rymnie natury, z przypływami i odpływami fal z bielą spienionych grzyw morskiego wodnego całunu, zawsze mnie zachwyca. Żyję z w zgodzie z prawami natury i bardzo mi to "leży". Ten symbiotyczny z naturą styl naszego trwania na planecie o nazwie Ziemia bardzo nam odpowiada. Jest częścią składową życia i żadne mody czy trendy nie mają wpływu na lubienie bądź nie, tego Cudu jakim jest Natura! Jest esencją i eliksirem życia. A puentą jest stwierdzenie, że to zwykła ludzka tęsknota do piękna otaczającego Nas Świata. Ludzka, a nie designerska:)
Przyszła mi na myśl sławna legendna o latającym Holendrze...Znacie ją? "Rejs przebiegał gładko, aż do Przylądka Dobrej Nadziei w Afryce, gdzie rozpętał się straszliwy sztorm.
Na nic się zdała walka z żywiołem i wszelkie próby dalszej żeglugi, ale
Van der Decken za nic miał gorące prośby marynarzy, którzy błagali go,
by zatrzymał żaglowiec. Kapitan miotał obelgi, bluźnił Bogu i przysięgał, że dopłynie do Zatoki Stołowej mimo burz. Wtem na pokładzie ukazał się niebiański przybysz, nie wiadomo – sam Bóg czy anioł pański. Van der Decken jednak nie oddał mu należnej czci i w zapamiętaniu wypalił do niego z pistoletu.
W odpowiedzi gość oznajmił surowo, że kapitan i jego statek już nigdy
nie zaznają spokoju. Będą żeglować po morzach przez całą wieczność,
przynosząc nieszczęście wszystkim, których spotkają. Tak też się stało.
Kiedy pomarli wszyscy marynarze, statek-widmo z załogą złożoną z
ruchomych szkieletów nadal żeglował po morzach pod dowództwem
nieśmiertelnego kapitana Van der Deckena.
Pięknie napisane... Ta symbioza, o której piszesz, to źródło satysfakcji z życia. Próbuję troszkę jogi, takiej lajtowej można powiedzieć, ale idea akceptacji, oczyszczenia i równowagi, to właśnie to, co można odnaleźć bratając się z naturą. To daje siłę.
OdpowiedzUsuńPomyślnych wiatrów :)
Agnieszka n.
Piękne miejsca:)
OdpowiedzUsuńach jak cudownie! niesamowite zdjęcia , a ten pomost...
OdpowiedzUsuńprzepięknie:))))
tęsknota za naturą jest ogromna. zwłaszcza, gdy na co dzień mieszka się w mieście. chętnie bym się przeniosła w te rejony.
pozdrowienia
Udanego wypoczynku :)
OdpowiedzUsuń